wtorek, 26 marca 2013

Imagine #4 - Justin Bieber

Dedykacja dla wspaniałej, cudownej, ślicznej i kochanej Belieber - @UgLysz ♥♥


            Dotąd wiodłaś cudowne życie. Miałaś przyjaciół, wysoką pozycję w klasie, pieniądze, drogie ciuchy i gadżety, drugą połówkę, odnosiłaś sukces za sukcesem… Nie martwiło cię nieszczęście innych, bo w końcu nie dotyczyło to ciebie…
            Nie spodziewałaś się, że twój dotychczasowy świat legnie w gruzach, że stracisz niemal wszystko… ale za to zyskasz coś znacznie lepszego, cenniejszego…
            To miała być twoja wielka lekcja życia.
            Jak przed każdymi zawodami (tym razem jechałaś na olimpiadę gimnastyczną), musiałaś zrobić testy wydolnościowe. Mierzenie ciśnienia, osłuchiwanie serca, pobieranie krwi, prześwietlenia… to dla ciebie nie była żadna nowość, więc bez żadnych obaw poddałaś się badaniom. „W końcu to tylko rutyna” – mówiłaś sama do siebie. Słuchałaś swojej ulubionej piosnki, wpatrując się w strzykawkę, która napełniała się twoją krwią. Już nie przerażał cię ten widok.
Jak zwykle po tych rytuałach umówiłaś się z przyjaciółkami na zakupy. Dzisiaj jednak nie czułaś się najlepiej. Byłaś ospała i bolała cię głowa. Usprawiedliwiałaś to stresem przed zawodami. Po dwóch latte było już nieco lepiej. Nabyłyście nowe kostiumy na występy (do układu solowego i drużynowego). Po udanym wypadzie na miasto udałaś się na salę do ćwiczeń. Przez 2 godziny poprawiałaś swój układ. Po powrocie do domu zasnęłaś.
Przez następny tydzień nie byłaś w formie. Ciągle było ci słabo, non stop puszczała ci się krew z nosa, a raz nawet zemdlałaś. Czułaś się wykończona. Obwiniałaś siebie, że stworzyłaś za trudny układ i teraz nie dajesz rady, a wycieńczony organizm się mści.
Po męczących i trudnych siedmiu dniach zadzwonił lekarz. Przyszły już wyniki, ale kazał przyjechać tobie z mamą, powiedział, że to ważne. Uznałaś to za podejrzane, jednak zawołałaś matkę i ruszyłyście w kierunku kliniki. Najlepszy lekarz sportowy miał wielu pacjentów, więc stanęłyście w kolejce. Ciągle źle się czułaś, więc usadowiłaś się na sofie przy drzwiach gabinetu doktora i odleciałaś.
Kiedy ponownie otworzyłaś oczy, na korytarzu było już pusto. Rozejrzałaś się dookoła. Drzwi gabinetu były uchylone. Słyszałaś rozmowę lekarza z twoją mamą. Jej głos był roztrzęsiony, jakby płakała.
- Ale… panie doktorze… to jakaś wielka pomyłka… przecież ona nie może być chora… Przecież to jeszcze dziecko!
- Proszę pani, sprawdziłem to, bo też nie mogłem w to uwierzyć. Niestety, wszystko się zgadza… naprawdę mi przykro…
- O czym pan mówi? Przykro?! Ona cierpi! – twoja matka płakała.
- To właśnie było powodem osłabienia, omdleń, krwawień… Musze niestety powiadomić panią, że [T.I.] nie będzie mogła wziąć udziału w tych zawodach.
Na te słowa lekarza zdębiałaś. Nie wiedziałaś, o co chodzi, ale kwestia wycofania się z zawodów dla ciebie nie wchodziła w grę. Byłaś wściekła. Zaczęłaś płakać. Co ci jest…?
- Ona musi! Przecież to dla niej wszystko! Tyle się przygotowywała… to jeszcze tylko miesiąc… troszkę poćwiczy i da radę! Tylko te ostatnie zawody…
- Jeśli pani pozwoli córce trenować w takim stanie, może tej olimpiady nie dożyć.
Teraz naprawdę się przestraszyłaś. Co takiego ci jest, że treningi mogą cię zabić? Coraz bardziej się bałaś. Nie chciałaś usłyszeć diagnozy.
- Co…? – kobieta, z którą przyjechałaś była załamana.
- Musimy jak najszybciej rozpocząć terapię. Wtedy będziemy mieć większe szanse na wygraną. Rak to nie przelewki…
Oniemiałaś. Nic do ciebie nie docierało. Przecież nie możesz mieć raka… nie ty…
Bezwładnie opadłaś na ziemię. Zwinęłaś się w kulkę, kryjąc twarz w dłoniach. Przecież to nie może być prawda… jesteś za młoda na śmierć… jeszcze nic nie osiągnęłaś, nie możesz tak po prostu odejść…
Po twojej głowie łatało tylko jedno hasło.
Białaczka…
Usłyszałaś skrzypienie drzwi. Poczułaś czyjąś rękę na swoich plecach.
- Skarbie, nie płacz, wszystko będzie dobrze… damy radę…
- Mamo, nie… nie damy rady… nic nie będzie dobrze, a ja umrę – mówiłaś powoli, bez emocji, wymierzając perfekcyjny cios w serce kobiety. Zerwałaś się i zaczęłaś biec. Nie wiedziałaś, dokąd, byle dalej.
            Twój organizm był już wykończony. Nie wytrzymał.
            Obudziłaś się po jakimś czasie. Leżałaś w szpitalnej sali, byłaś przebrana w jakąś piżamę i podpięta do kroplówki oraz jakiegoś monitorka. Na stoliku obok stała butelka soku, bułka i twój telefon. Pielęgniarka przyniosła ci porcję leków. Byłaś niezwykle wyczerpana. Ugryzłaś śniadanie dwa razy, połknęłaś tabletki i znowu usnęłaś.
            Tak wyglądały kolejne dni.
            Budziłaś się tylko po to, by łyknąć garść niesamowicie silnych środków. Po raz pierwszy miałaś chemioterapię. Włosy wypadały ci garściami. Nie miałaś już brwi i rzęs. Twoja cera była nienaturalnie biała, jak ściana. Pomimo, że przesypiałaś jakieś 20 godzin dziennie, miałaś wielkie sińce pod oczami.
            Nie chciałaś już żyć. Wolałaś się poddać i już nie męczyć.
            Na oddziale nie byłaś sama, jednak z nikim nie chciałaś nawiązać żadnego kontaktu. Byłaś zbyt krucha psychicznie.
            Ciągle mówiłaś o śmierci. Planowałaś nawet swój pogrzeb.
            Nie kontaktowałaś się z żadnym że znajomych. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje. Ani przyjaciele, ani chłopak.
            Nastąpił jednak dzień zmian. A wszystko zaczęło się od… wizyty jakiejś sławnej gwiazdy w szpitalu, w którym przebywałaś. Nikt nie wiedział, kto to, a jak wiedział, to nie mógł powiedzieć.
Poszłaś do łazienki, umyłaś głowę (już w ogóle nie miałaś włosów), zmieniłaś piżamę, założyłaś czystą, fioletową chustkę i przeszłaś się po korytarzu. Pomyślałaś, że masz dość. Szybko zwróciłaś się w stronę swojej sali, po czym uruchomiłaś telefon. Po raz pierwszy od… dawna. Miałaś mnóstwo nieodebranych połączeń, wiadomości, wszystkie od znajomych. Co się stało, gdzie jesteś, czy żyjesz… Napisałaś krótką wiadomość do najbliższych przyjaciół i chłopaka. „Szpital świętego Tomasza, trzecie piętro, sala numer 60. Czekam”. Bałaś się jak cholera, ale nie było już odwrotu. Po otrzymaniu raportu ponownie wyłączyłaś urządzenie.
Opadłaś na łóżko. Zasnęłaś, jak zwykle. Obudziłaś się po godzinie. Właśnie była u ciebie twoja mama. Nic nie mówiąc, zostawiła zakupy i wyszła. W ogóle nie rozmawiałyście. Była na ciebie zła, że nie wierzysz w wyzdrowienie.
Po chwili twoje serce przyspieszyło. Przez szybkę ujrzałaś swojego chłopaka (można go tak w ogóle jeszcze nazwać? Nie gadaliście przez miesiące) w towarzystwie dwóch dziewczyn. Zobaczył cię. Więc już nie było powrotu. Po twoim policzku spłynęła łza.
- Przepraszam, przepraszam… - tylko tyle powiedziałaś.
Chłopak patrzył na ciebie jak na intruza. Tak samo twoje „przyjaciółki”. Wyszli z sali bez słowa.
Wychyliłaś głowę, by coś jeszcze zawołać, gdy zobaczyłaś coś, co do reszty pozbawiło cię ochoty do życia… jeszcze do niedawna twój chłopak szedł za rękę z twoją byłą przyjaciółką…
Zdradził cię.
Rzuciłaś się na łóżko i zaczęłaś gorzko płakać. Płacząc, znów usnęłaś.
Oszukali cię.
Kiedy otworzyłaś oczy, ktoś głaskał cię po głowie. Oczy miałaś zapuchnięte, więc nie mogłaś zobaczyć, kto to. Czułaś czuły dotyk czyjejś dłoni na twojej łysej czaszce. Na głowie nie miałaś chustki. Pewnie spadła. Po chwili odzyskałaś ostrość widzenia. Zerwałaś się, bo wstydziłaś się swojej łysiny. Przed tobą siedział chłopak, przystojny zresztą. Przyjrzałaś się mu uważnie. Był ubrany w białą bokserkę, koszulę w kratę, beżowe rurki i bordowe adidasy. Miał cudowne, brązowe oczy i nienagannie ułożoną fryzurę. „Skądś go znam…” – przebiegło ci przez myśl. Cholerna chemia, chyba kompletnie zniszczyła ci mózg.
- Co się stało? Takie cudowne dziewczyny nie powinny płakać… - i posłał ci sympatyczny, ciepły uśmiech.
Na sam dźwięk jego głosu przebiegł cię potężny dreszcz. „To nie może być on… co on by niby robił w takim miejscu jak to…?”. Nieśmiało odwzajemniłaś uśmiech. To było twoje marzenie. Tak bardzo chciałaś go spotkać… ale inaczej to sobie wyobrażałaś. Miałaś być nienagannie ubrana, umalowana, uczesana, chciałaś go spotkać na koncercie, słyszeć jego śpiew i pisk innych dziewczyn… a teraz…? Siedzisz w piżamie, bez makijażu, żebyś nawet chciała to nie masz czego czesać, jesteś sama, w szpitalu, oko w oko z nim…
- Boże, to się nie dzieje naprawdę… szepnęłaś nieśmiało, niemal niesłyszalnie. Jednak on słyszał.
- Niby co? To, że tu siedzę? No chodź tu… - delikatnie cię przytulił. Zakręciło ci się w głowie. Nawet nie miałaś odwagi marzyć o spotkaniu w cztery oczy, a co dopiero o czymś takim. Narkotyzowałaś się zapachem jego perfum. Przytuliłaś go tak mocno, jak tylko mogłaś i nie miałaś zamiaru wypuścić go z rąk. Czułaś się… cudownie, bezpiecznie… czułaś jego ciepło, jego obecność.
- A mogę prosić autograf?
- Się pytasz? Pewnie! – z kieszeni wyjął swoje zdjęcie i sprawnym ruchem ręki złożył na nim swój podpis. Z dedykacją.
- Skąd wiesz, jak mam na imię?
- Na łóżku wisi twoja karta, słonko – chłopak sympatycznie się wyszczerzył. – Wybacz, ale muszę odwiedzić jeszcze kilka dzieciaków. Wrócę tu jeszcze. I nie płacz nigdy więcej.
Puścił ci oko i wyszedł.
A ty, będąc w ciągłym szoku, odtwarzałaś każde jego słowo.
Rozmawiałaś z nim.
Z Justinem. TYM Justinem.
Z marzeń wyrwała cię pielęgniarka. Przyniosła kolejną dawkę leków. Niechętnie je połknęłaś. Zjadłaś obiad i wyszłaś na korytarz. Miałaś nadzieję, że on tam ciągle będzie. Niestety, nie było nikogo.
Pomimo tego, że już nigdy mogłaś go nie spotkać, wciąż wierzyłaś. Myślałaś „Never say never…”
Od tego spotkania twoje życie się zmieniło. Zaczęłaś walczyć o życie. Zaczęłaś na nowo je doceniać. Uwierzyłaś, że możesz wygrać. Odwiedzałaś inne dzieci, czytałaś im bajki, między nimi czułaś się swobodnie.
Po kilku miesiącach spędzonych w klinice byłaś już innym człowiekiem. Zapomniałaś o niewiernym chłopaku i nielojalnych przyjaciółkach. Cieszyłaś się chwilą, jarałaś się błahostkami, pomagałaś każdemu, komu tylko mogłaś. Śmiałaś się i płakałaś z każdym, kto tego potrzebował.
Marzenia też się spełniły. Justin stał się częstym gościem szpitala. Zawsze cię odwiedzał. Długo rozmawialiście, śpiewaliście razem… Stał się twoim przyjacielem, ale takim prawdziwym, od serca, bezinteresownym. Jego uśmiech zawsze sprawiał, że czułaś się lepiej.
Był dla ciebie lekarstwem na wszystko.
Pewnego dnia do twojej sali zawitał lekarz. Był uśmiechnięty, jakby miał ci powiedzieć, że wygrałaś… życie. Jus był wtedy z tobą.
- Witam państwa. Mam dobre wieści.
            Wpatrywałaś się w lekarza jak przedszkolak na magika wykonującego jakąś sztuczkę. Chłopak złapał cię za rękę i delikatnie ścisnął.
- Tak?
- Znalazł się dawca. Jest szansa, i to bardzo duża na to, że wyzdrowiejesz.
Promiennie się uśmiechnęłaś.
- Mówiłem ci, [T.I.], że się uda! – Justin jarał się razem z tobą. Jednak zanim doktor opuścił salę, spytałaś:
- Ale jest również szansa, że się nie uda, prawda? – powiedziałaś to bardzo spokojnie, bez emocji. Po prostu chciałaś usłyszeć to od niego.
- Tak. Jest takie prawdopodobieństwo, ale nie jest ono duże.
- Tylko tyle chcę wiedzieć, dziękuję.
Lekarz uśmiechnął się i opuścił salę, a ty i Jus zaczęliście wesoło śpiewać.
Czułaś się cudownie. Zaznałaś smaku prawdziwej przyjaźni, zmieniłaś się w lepszego człowieka, zyskałaś szansę na lepsze życie. Lepiej być nie mogło.
Zgodziłaś się na zabieg. W końcu nie miałaś nic do stracenia, a jak wiele do zdobycia…
Minęły dwa tygodnie. Właśnie dziś masz mieć przeszczep. Mama z uśmiechem na ustach wyszła z twojej sali; swoją drogą, odkąd poznałaś Justina i się zmieniłaś, wasze relacje uległy znacznej poprawie. Po chwili pojawił się on.
- I jak samopoczucie, mała? – chłopak sympatycznie się do ciebie wyszczerzył.
- Trochę się boję, ale wierzę, że będzie okej.
- Wiesz, może to nie jest odpowiedni moment, ale musimy pogadać.
- Wal śmiało, lepszej okazji może już nie być! – spojrzałaś w jego cudowne, orzechowe oczy. Kąciki twoich ust od razu powędrowały do góry.
- Tak więc, nie będę owijał w bawełnę. Odkąd po raz pierwszy cię spotkałem, wiedziałem, że jesteś niezwykła. Pokochałem cię, tak od razu. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego, ale teraz wiem, że jesteś wyjątkowa… jesteś tą jedyną… Kocham cię, naprawdę.
            Patrzyłaś na niego jak zaklęta. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Nie docierało to do ciebie. Przecież to nierealne, niemożliwe… przecież to tylko twoje marzenia… niemożliwe do spełnienia… Po twoim policzku spłynęła łza. Jedna, mała, ale jak wiele uczuć symbolizowała…
            Chłopak zbliżył się do twojej twarzy. Czułaś na szyi jego oddech. Czułaś jego dłonie na swojej twarzy. Był przy tobie. Cały czas.
- „Never say never…” – wyszeptałaś.
            Poczułaś ciepło jego warg, delikatnie muskających twoje delikatne usta. Byłaś szczęśliwa, spełniona… Wbrew pozorom choroba dała ci wiele, więcej niż mogłaś się spodziewać. Dała ci przyjaźń, szczęście, nadzieję, wiarę, miłość… dała ci JEGO. To dzięki jego obecności dzielnie znosiłaś kolejne dni walki o życie. Gdyby nie on, nie byłoby cię tu…
            Odwzajemniłaś jego pocałunek. Był krótki, ale czuły i namiętny. Przelewał między wami całe uczucie, całą magię chwili, która miała trwać wiecznie.
            Do sali wszedł lekarz. Wasze twarze już się rozdzielały. Zabrali cię tam, na przeszczep.
- Do zobaczenia, słońce – szepnął ci do ucha.
- Do zobaczenia. Kocham cię.
            Podano ci narkozę. Odleciałaś.

~***~

(oczami obserwatora)
            Przeszczep został wykonany. Rokowania były dobre. Dziewczyna leżała w izolatce. Jeszcze się nie wybudziła. Monitory dookoła niej wydawały rozmaite dźwięki. Przez szybę wpatrywała się matka. Koło niej stał młody chłopak. Ich twarze były skupione.
            Nagle maszyny zaczęły piszczeć. Lekarze szybko wbiegli na salę, próbując ją reanimować. Przeszczep jednak się nie przyjął… dziewczyna umiera…
            Kobieta schowała twarz w dłonie i wydawała z siebie przerażające, pełne bólu jęki. Przerażony piosenkarz, że łzami w oczach wpatrywał się w szalejące monitory. Pięściami okładał szybę.
            Nagle wszystko ustało.
            Lekarze wyszli z sali. Jeden z nich podszedł do kobiety i z cierpieniem w oczach szepnął:
- To już koniec. Proszę się z nią pożegnać.
            Kobieta, cała się trzęsąc, niepewnym krokiem weszła do sali. Złapała dziewczynę za białą rękę i zaczęła ocierać nią łzy. Tylko płakała.
            Po niej wszedł chłopak. Usiadł na tym samym miejscu, co kobieta. Ujął jej dłoń w swoje ręce i zaczął śpiewać (włącz, jeśli chcesz).

Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinking, to take all the pain away?
I wish that I could give you what you deserve
'Cause nothing can ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
I know we won't find a love that's so true.

There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.

I gave you everything, baby, everything I had to give
Girl, why would you push me away?
Lost in confusion, like an illusion
You know I'm used to making your day.
But that is the past now, we didn't last now
Guess that this is meant to be, yeah.
Tell me was it worth it? We were so perfect
Baby I just want you to see

There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
..


            Kończąc refren, głos mu się załamał. Zaczął spazmatycznie szlochać, nie mając siły, by opanować łzy. Chwycił ją za ręce i zaczął do niej mówić:
- Czego mi to zrobiłaś? Jaka była umowa? Mieliśmy się spotkać, porozmawiać… mieliśmy być razem, już na zawsze… czego mnie tu zostawiasz? No czego?! Wracaj, proszę! Co ja bez ciebie zrobię? Przecież cię kocham!!
            Dziewczyna powoli gasła. Nie miała siły na jakikolwiek gest. Delikatnie poruszyła palcem. Po jej oku spłynęła łza. Ostatnia.
            Maszyna wydała ciągły, nieznośny pisk, oznaczający zatrzymanie akcji serca.
            Odeszła.
            Koło chłopaka usiadła matka dziewczyny. Objęła go ramieniem.
- Wiesz, że teraz jest jej lżej, lepiej?
- Wiem. I tylko to mnie cieszy.
Zaczęli razem płakać.
            Po kilku, jakże długich, minutach, kobieta wstała i wyszła. Justin, ciągle zapłakany, zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny. Pogładził ją po głowie, gładkiej i zimnej. Na jej czole złożył ostatni, pożegnalny pocałunek.
- Nigdy o tobie nie zapomnę.



Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;)
Nie gniewajcie się za „zabójstwo”, ale jestem realistką; nie wierzę w tylko happy endy i musiałam to napisać ;)
Poza tym, nie mogę was przyzwyczajać do samej „słodyczy”, to byłoby niezdrowe! :D

Pisanie tego imagina zajęło mi sporo czasu, za co bardzo was przepraszam. Po prostu ciągle tylko nauka, szkoła, dom, i tak w kółko. Poza tym dochodzą emocje związane z koncertem…
No właśnie, pochwalcie się: był ktoś w Łodzi? A może do kogoś ktoś zadzwonił z Areny? A może ktoś, tak jak ja, może tylko czekać na relację na 4funie? :3
To było DZIKIE! ♥♥

ZE SPRAW ORGANIZACYJNYCH♥
Następuje mała zmiana ;) Osoby, które zamawiały u mnie imaginy chciały zobaczyć coś, co już było (chodzi mi o postacie). Nie chciałabym pisać w kółko o tych samych osobach, więc wpadłam na inny pomysł: ANKIETA!
Po prostu, będą tam wypisane rozmaite gwiazdy, o których mogłabym pisać, a wy będziecie głosowali, z kim ma być kolejny imagin. Mam nadzieję, że będziecie głosować!
PIERWSZA ANKIETA JUŻ TRWA! GŁOSUJCIE!

Co do dedykacji: one również będą ;) po prostu piszcie, że chcielibyście takową otrzymać, a ja po uzyskaniu wyników ankiety zrobię losowanie, w którym wybiorę danego szczęśliwca :)
Co do już złożonych „zamówień”, spokojnie: wszystko mam zapisane! Gdyby w ankiecie wygrał ktoś, kto był już „zamówiony”, wiem, komu zadedykować moje wypociny :3

Przepraszam za wszelkie błędy, klawiatura mi się pieprzy, brzydko mówiąc :3

To chyba tyle :3

Dziękuję za wszystkie komentarze, jakie dostałam. Nawet nie wiecie, jak to motywuje ;***
PROSZĘ O WIĘCEJ I DZIĘKUJĘ ♥♥

31 komentarzy:

  1. Boze, kolejny Twój imagin, przy którym płakałam! Co jest dziwny, po chyba jeszcze nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żebym płakala przyczytaniu czegokolwiek... Masz wielki talent! Cudownie piszesz, uwielbiam Twoje teksty! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. BOOOOOOŻE! Popłakałam sie. Siedze na matmie i rycze :( Co Ty ze mną zrobiłaś?! Jaki ten imagin piękny i pełen emocji... Informuj mnie o nowych na tt: @officialklaudd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryczeee ;c To jest nie do opisania ! Świetnyy imagin, tyle w nim emicji ! Przepiękny <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  4. KOBIETO CO TY ZE MNĄ ROBISZ?! Jest super! I ma być takich dużo ! ;) liczę że następny będzie z Zaynem ♥.♥ ;D

    @VeryBadGirll ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ryczę jak bóbr (świetne porównanie) ;__;
    KOCHAM CIĘ CZŁOWIEKU ! ♥ :3
    Okrutnie kurde ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. JEJKU *_____________________*

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę to banalne i naciągane.
    Twoje prace dobrze rokują, ale powinnaś jeszcze popracować nad stylem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za szczerość :) ciągle pracuję nad swoim stylem i mam nadzieję że będę coraz lepsza i kiedyś cię zaskoczę, pozytywnie, of course :3 x

      Usuń
  8. never say never *-* o matkooo zajebisty <33 kocham... Oczywiscie na koncu sie rozryczałam... @daanceee

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog został nominowany do Liebster Award!! Gratuluje i zapraszam po więcej info: http://after-every-storm-the-sun-comes-out.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Poplakalam sie dziewczyno! Ja zadko kiedy placze na opowiadaniach, ale ten imagin to wyjatek! Czekam na nastepny! Lots of love! <3 @wikkk69

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję że z dedykiem dla mnie! *.* najlepszy imagin ever kochamkochamkocham rozryczalam się jak małe dziecko! DZIĘKUJĘ CI NAJSLICZNIEJ NA ŚWIECIE!! xx

    OdpowiedzUsuń
  12. jihhfvhfhkbvsdhbfvjhb masz we mnie swoją oddaną fankę *____*
    cuudownyy :D
    kochamm!
    Ja nadal czekam na mojego Josha :D
    @izaOfficial_ xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam do ciebie prośbę napisz imagina z Avan Jogia.On jest z serialu: ,,Victoria Znaczy Zwycięstwo''.Błagam na kolanach..nie widzisz.. ale jestem jego wielką fanką i chciałabym abyś napisała z nim imagina bo jest świetny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. JEJU POPŁAKAŁAM SIĘ : (
    PISZ TAK DALEJ X DD
    ZAPRASZAM DO SIEBIE , DOPIERO ZACZYNAM < 3
    LICZĘ NA KOMENTARZ X D

    http://justin-bieber-foreever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Pisz dalej, czekam na nexta <3
    Zapraszam do mnie http://opowiadaniainmydream.blogspot.com/ Liczę na komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowne! ♥
    Byłabym wdzięczna gdybyś wpadła na mojego bloga i skomentowała.
    http://stooriesofyourdreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. KOCHAM CIE ZA TO ŻE MNIE TWOJE OPOWIADANIE RUSZYŁO ... PŁACZE KOLEJNĄ GODZINE . :c

    OdpowiedzUsuń
  18. Rycze !!! ;( to było przecudowne !! Ja Cię poprostu KOCHAM...!

    OdpowiedzUsuń
  19. tez gdzies to czytalam :/ żal

    OdpowiedzUsuń
  20. Matko . Masz straszny talnt! Przez caly czas plakalam :c

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej .. Trafiłam tu przypadkiem. Szczerze mówiąc nie jaram się justgnem ale nic do niego nie mam. Sama pisze bloga ale o Bednarku :-) (bednarkowokolorowo się nazywa na blog.pl możesz zajrzeć )i tak czytam, czytam ciekawa co napiszesz, nie wiem czy to tylko 1 rozdział jest, przeczytałam tylko ten. Po moim policzku spływają łzy , jedna po drugiej.. Rycze , coś wiem o fałszywych przyjaciołach, może to wywarło na mnie takie wrażenie. Jesteś wspaniała, dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej .. Trafiłam tu przypadkiem. Szczerze mówiąc nie jaram się justgnem ale nic do niego nie mam. Sama pisze bloga ale o Bednarku :-) (bednarkowokolorowo się nazywa na blog.pl możesz zajrzeć )i tak czytam, czytam ciekawa co napiszesz, nie wiem czy to tylko 1 rozdział jest, przeczytałam tylko ten. Po moim policzku spływają łzy , jedna po drugiej.. Rycze , coś wiem o fałszywych przyjaciołach, może to wywarło na mnie takie wrażenie. Jesteś wspaniała, dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestes niesamowita poprostu ..obiecuje kiedys bedziesz napewno slawna z takimi opowiadanaiami placze juz z jakies 20 min ..kocham cie !!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Popłakałam się :-(

    OdpowiedzUsuń
  25. Matko, kocham Cię <33 zaczęłam ryczeć przy scenie o powiadomieniu lekarza i już nie przestałam do teraz. " Po twoim policzku spłynęła łza. Jedna, mała, ale jak wiele uczuć symbolizowała…" Piękne...

    OdpowiedzUsuń
  26. popłakałam się :<

    OdpowiedzUsuń
  27. A wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  28. A wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  29. A wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  30. Też się popłakałam :"""")

    OdpowiedzUsuń