Dedykacja dla wspaniałej, cudownej, ślicznej i kochanej Belieber - @UgLysz ♥♥
Dotąd
wiodłaś cudowne życie. Miałaś przyjaciół, wysoką pozycję w klasie, pieniądze,
drogie ciuchy i gadżety, drugą połówkę, odnosiłaś sukces za sukcesem… Nie
martwiło cię nieszczęście innych, bo w końcu nie dotyczyło to ciebie…
Nie
spodziewałaś się, że twój dotychczasowy świat legnie w gruzach, że stracisz
niemal wszystko… ale za to zyskasz coś znacznie lepszego, cenniejszego…
To miała
być twoja wielka lekcja życia.
Jak przed
każdymi zawodami (tym razem jechałaś na olimpiadę gimnastyczną), musiałaś zrobić
testy wydolnościowe. Mierzenie ciśnienia, osłuchiwanie serca, pobieranie krwi,
prześwietlenia… to dla ciebie nie była żadna nowość, więc bez żadnych obaw
poddałaś się badaniom. „W końcu to tylko rutyna” – mówiłaś sama do siebie.
Słuchałaś swojej ulubionej piosnki, wpatrując się w strzykawkę, która
napełniała się twoją krwią. Już nie przerażał cię ten widok.
Jak zwykle po tych rytuałach
umówiłaś się z przyjaciółkami na zakupy. Dzisiaj jednak nie czułaś się
najlepiej. Byłaś ospała i bolała cię głowa. Usprawiedliwiałaś to stresem przed
zawodami. Po dwóch latte było już nieco lepiej. Nabyłyście nowe kostiumy na
występy (do układu solowego i drużynowego). Po udanym wypadzie na miasto udałaś
się na salę do ćwiczeń. Przez 2 godziny poprawiałaś swój układ. Po powrocie do
domu zasnęłaś.
Przez następny tydzień nie byłaś
w formie. Ciągle było ci słabo, non stop puszczała ci się krew z nosa, a raz
nawet zemdlałaś. Czułaś się wykończona. Obwiniałaś siebie, że stworzyłaś za
trudny układ i teraz nie dajesz rady, a wycieńczony organizm się mści.
Po męczących i trudnych siedmiu
dniach zadzwonił lekarz. Przyszły już wyniki, ale kazał przyjechać tobie z
mamą, powiedział, że to ważne. Uznałaś to za podejrzane, jednak zawołałaś matkę
i ruszyłyście w kierunku kliniki. Najlepszy lekarz sportowy miał wielu
pacjentów, więc stanęłyście w kolejce. Ciągle źle się czułaś, więc usadowiłaś
się na sofie przy drzwiach gabinetu doktora i odleciałaś.
Kiedy ponownie otworzyłaś oczy,
na korytarzu było już pusto. Rozejrzałaś się dookoła. Drzwi gabinetu były
uchylone. Słyszałaś rozmowę lekarza z twoją mamą. Jej głos był roztrzęsiony,
jakby płakała.
- Ale… panie doktorze… to jakaś wielka pomyłka… przecież ona
nie może być chora… Przecież to jeszcze dziecko!
- Proszę pani, sprawdziłem to, bo też nie mogłem w to
uwierzyć. Niestety, wszystko się zgadza… naprawdę mi przykro…
- O czym pan mówi? Przykro?! Ona cierpi! – twoja matka
płakała.
- To właśnie było powodem osłabienia, omdleń, krwawień…
Musze niestety powiadomić panią, że [T.I.] nie będzie mogła wziąć udziału w
tych zawodach.
Na te słowa lekarza zdębiałaś.
Nie wiedziałaś, o co chodzi, ale kwestia wycofania się z zawodów dla ciebie nie
wchodziła w grę. Byłaś wściekła. Zaczęłaś płakać. Co ci jest…?
- Ona musi! Przecież to dla niej wszystko! Tyle się
przygotowywała… to jeszcze tylko miesiąc… troszkę poćwiczy i da radę! Tylko te
ostatnie zawody…
- Jeśli pani pozwoli córce trenować w takim stanie, może tej
olimpiady nie dożyć.
Teraz naprawdę się przestraszyłaś. Co takiego ci jest, że
treningi mogą cię zabić? Coraz bardziej się bałaś. Nie chciałaś usłyszeć
diagnozy.
- Co…? – kobieta, z którą przyjechałaś była załamana.
- Musimy jak najszybciej rozpocząć terapię. Wtedy będziemy
mieć większe szanse na wygraną. Rak to nie przelewki…
Oniemiałaś. Nic do ciebie nie
docierało. Przecież nie możesz mieć raka… nie ty…
Bezwładnie opadłaś na ziemię.
Zwinęłaś się w kulkę, kryjąc twarz w dłoniach. Przecież to nie może być prawda…
jesteś za młoda na śmierć… jeszcze nic nie osiągnęłaś, nie możesz tak po prostu
odejść…
Po twojej głowie łatało tylko
jedno hasło.
Białaczka…
Usłyszałaś skrzypienie drzwi.
Poczułaś czyjąś rękę na swoich plecach.
- Skarbie, nie płacz, wszystko będzie dobrze… damy radę…
- Mamo, nie… nie damy rady… nic nie będzie dobrze, a ja umrę
– mówiłaś powoli, bez emocji, wymierzając perfekcyjny cios w serce kobiety.
Zerwałaś się i zaczęłaś biec. Nie wiedziałaś, dokąd, byle dalej.
Twój
organizm był już wykończony. Nie wytrzymał.
Obudziłaś
się po jakimś czasie. Leżałaś w szpitalnej sali, byłaś przebrana w jakąś piżamę
i podpięta do kroplówki oraz jakiegoś monitorka. Na stoliku obok stała butelka
soku, bułka i twój telefon. Pielęgniarka przyniosła ci porcję leków. Byłaś
niezwykle wyczerpana. Ugryzłaś śniadanie dwa razy, połknęłaś tabletki i znowu
usnęłaś.
Tak
wyglądały kolejne dni.
Budziłaś
się tylko po to, by łyknąć garść niesamowicie silnych środków. Po raz pierwszy
miałaś chemioterapię. Włosy wypadały ci garściami. Nie miałaś już brwi i rzęs.
Twoja cera była nienaturalnie biała, jak ściana. Pomimo, że przesypiałaś jakieś
20 godzin dziennie, miałaś wielkie sińce pod oczami.
Nie
chciałaś już żyć. Wolałaś się poddać i już nie męczyć.
Na oddziale
nie byłaś sama, jednak z nikim nie chciałaś nawiązać żadnego kontaktu. Byłaś
zbyt krucha psychicznie.
Ciągle mówiłaś
o śmierci. Planowałaś nawet swój pogrzeb.
Nie
kontaktowałaś się z żadnym że znajomych. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś i co
się z tobą dzieje. Ani przyjaciele, ani chłopak.
Nastąpił
jednak dzień zmian. A wszystko zaczęło się od… wizyty jakiejś sławnej gwiazdy w
szpitalu, w którym przebywałaś. Nikt nie wiedział, kto to, a jak wiedział, to
nie mógł powiedzieć.
Poszłaś do łazienki, umyłaś głowę
(już w ogóle nie miałaś włosów), zmieniłaś piżamę, założyłaś czystą, fioletową
chustkę i przeszłaś się po korytarzu. Pomyślałaś, że masz dość. Szybko
zwróciłaś się w stronę swojej sali, po czym uruchomiłaś telefon. Po raz
pierwszy od… dawna. Miałaś mnóstwo nieodebranych połączeń, wiadomości,
wszystkie od znajomych. Co się stało, gdzie jesteś, czy żyjesz… Napisałaś
krótką wiadomość do najbliższych przyjaciół i chłopaka. „Szpital świętego
Tomasza, trzecie piętro, sala numer 60. Czekam”. Bałaś się jak cholera, ale nie
było już odwrotu. Po otrzymaniu raportu ponownie wyłączyłaś urządzenie.
Opadłaś na łóżko. Zasnęłaś, jak
zwykle. Obudziłaś się po godzinie. Właśnie była u ciebie twoja mama. Nic nie
mówiąc, zostawiła zakupy i wyszła. W ogóle nie rozmawiałyście. Była na ciebie
zła, że nie wierzysz w wyzdrowienie.
Po chwili twoje serce
przyspieszyło. Przez szybkę ujrzałaś swojego chłopaka (można go tak w ogóle
jeszcze nazwać? Nie gadaliście przez miesiące) w towarzystwie dwóch dziewczyn.
Zobaczył cię. Więc już nie było powrotu. Po twoim policzku spłynęła łza.
- Przepraszam, przepraszam… - tylko tyle powiedziałaś.
Chłopak patrzył na ciebie jak na
intruza. Tak samo twoje „przyjaciółki”. Wyszli z sali bez słowa.
Wychyliłaś głowę, by coś jeszcze
zawołać, gdy zobaczyłaś coś, co do reszty pozbawiło cię ochoty do życia…
jeszcze do niedawna twój chłopak szedł za rękę z twoją byłą przyjaciółką…
Zdradził cię.
Rzuciłaś się na łóżko i zaczęłaś
gorzko płakać. Płacząc, znów usnęłaś.
Oszukali cię.
Kiedy otworzyłaś oczy, ktoś
głaskał cię po głowie. Oczy miałaś zapuchnięte, więc nie mogłaś zobaczyć, kto
to. Czułaś czuły dotyk czyjejś dłoni na twojej łysej czaszce. Na głowie nie
miałaś chustki. Pewnie spadła. Po chwili odzyskałaś ostrość widzenia. Zerwałaś
się, bo wstydziłaś się swojej łysiny. Przed tobą siedział chłopak, przystojny
zresztą. Przyjrzałaś się mu uważnie. Był ubrany w białą bokserkę, koszulę w
kratę, beżowe rurki i bordowe adidasy. Miał cudowne, brązowe oczy i nienagannie
ułożoną fryzurę. „Skądś go znam…” – przebiegło ci przez myśl. Cholerna chemia,
chyba kompletnie zniszczyła ci mózg.
- Co się stało? Takie cudowne dziewczyny nie powinny płakać…
- i posłał ci sympatyczny, ciepły uśmiech.
Na sam dźwięk jego głosu
przebiegł cię potężny dreszcz. „To nie może być on… co on by niby robił w takim
miejscu jak to…?”. Nieśmiało odwzajemniłaś uśmiech. To było twoje marzenie. Tak
bardzo chciałaś go spotkać… ale inaczej to sobie wyobrażałaś. Miałaś być
nienagannie ubrana, umalowana, uczesana, chciałaś go spotkać na koncercie,
słyszeć jego śpiew i pisk innych dziewczyn… a teraz…? Siedzisz w piżamie, bez
makijażu, żebyś nawet chciała to nie masz czego czesać, jesteś sama, w
szpitalu, oko w oko z nim…
- Boże, to się nie dzieje naprawdę… szepnęłaś nieśmiało,
niemal niesłyszalnie. Jednak on słyszał.
- Niby co? To, że tu siedzę? No chodź tu… - delikatnie cię
przytulił. Zakręciło ci się w głowie. Nawet nie miałaś odwagi marzyć o
spotkaniu w cztery oczy, a co dopiero o czymś takim. Narkotyzowałaś się
zapachem jego perfum. Przytuliłaś go tak mocno, jak tylko mogłaś i nie miałaś
zamiaru wypuścić go z rąk. Czułaś się… cudownie, bezpiecznie… czułaś jego
ciepło, jego obecność.
- A mogę prosić autograf?
- Się pytasz? Pewnie! – z kieszeni wyjął swoje zdjęcie i
sprawnym ruchem ręki złożył na nim swój podpis. Z dedykacją.
- Skąd wiesz, jak mam na imię?
- Na łóżku wisi twoja karta, słonko – chłopak sympatycznie
się wyszczerzył. – Wybacz, ale muszę odwiedzić jeszcze kilka dzieciaków. Wrócę
tu jeszcze. I nie płacz nigdy więcej.
Puścił ci oko i wyszedł.
A ty, będąc w ciągłym szoku,
odtwarzałaś każde jego słowo.
Rozmawiałaś z nim.
Z Justinem. TYM Justinem.
Z marzeń wyrwała cię
pielęgniarka. Przyniosła kolejną dawkę leków. Niechętnie je połknęłaś. Zjadłaś
obiad i wyszłaś na korytarz. Miałaś nadzieję, że on tam ciągle będzie.
Niestety, nie było nikogo.
Pomimo tego, że już nigdy mogłaś
go nie spotkać, wciąż wierzyłaś. Myślałaś „Never say never…”
Od tego spotkania twoje życie się
zmieniło. Zaczęłaś walczyć o życie. Zaczęłaś na nowo je doceniać. Uwierzyłaś,
że możesz wygrać. Odwiedzałaś inne dzieci, czytałaś im bajki, między nimi
czułaś się swobodnie.
Po kilku miesiącach spędzonych w
klinice byłaś już innym człowiekiem. Zapomniałaś o niewiernym chłopaku i
nielojalnych przyjaciółkach. Cieszyłaś się chwilą, jarałaś się błahostkami,
pomagałaś każdemu, komu tylko mogłaś. Śmiałaś się i płakałaś z każdym, kto tego
potrzebował.
Marzenia też się spełniły. Justin
stał się częstym gościem szpitala. Zawsze cię odwiedzał. Długo rozmawialiście,
śpiewaliście razem… Stał się twoim przyjacielem, ale takim prawdziwym, od
serca, bezinteresownym. Jego uśmiech zawsze sprawiał, że czułaś się lepiej.
Był dla ciebie lekarstwem na
wszystko.
Pewnego dnia do twojej sali
zawitał lekarz. Był uśmiechnięty, jakby miał ci powiedzieć, że wygrałaś… życie.
Jus był wtedy z tobą.
- Witam państwa. Mam dobre wieści.
Wpatrywałaś
się w lekarza jak przedszkolak na magika wykonującego jakąś sztuczkę. Chłopak
złapał cię za rękę i delikatnie ścisnął.
- Tak?
- Znalazł się dawca. Jest szansa, i to bardzo duża na to, że
wyzdrowiejesz.
Promiennie się uśmiechnęłaś.
- Mówiłem ci, [T.I.], że się uda! – Justin jarał się razem z
tobą. Jednak zanim doktor opuścił salę, spytałaś:
- Ale jest również szansa, że się nie uda, prawda? –
powiedziałaś to bardzo spokojnie, bez emocji. Po prostu chciałaś usłyszeć to od
niego.
- Tak. Jest takie prawdopodobieństwo, ale nie jest ono duże.
- Tylko tyle chcę wiedzieć, dziękuję.
Lekarz uśmiechnął się i opuścił salę, a ty i Jus zaczęliście
wesoło śpiewać.
Czułaś się cudownie. Zaznałaś
smaku prawdziwej przyjaźni, zmieniłaś się w lepszego człowieka, zyskałaś szansę
na lepsze życie. Lepiej być nie mogło.
Zgodziłaś się na zabieg. W końcu
nie miałaś nic do stracenia, a jak wiele do zdobycia…
Minęły dwa tygodnie. Właśnie dziś
masz mieć przeszczep. Mama z uśmiechem na ustach wyszła z twojej sali; swoją
drogą, odkąd poznałaś Justina i się zmieniłaś, wasze relacje uległy znacznej
poprawie. Po chwili pojawił się on.
- I jak samopoczucie, mała? –
chłopak sympatycznie się do ciebie wyszczerzył.
- Trochę się boję, ale wierzę, że
będzie okej.
- Wiesz, może to nie jest
odpowiedni moment, ale musimy pogadać.
- Wal śmiało, lepszej okazji może
już nie być! – spojrzałaś w jego cudowne, orzechowe oczy. Kąciki twoich ust od
razu powędrowały do góry.
- Tak więc, nie będę owijał w
bawełnę. Odkąd po raz pierwszy cię spotkałem, wiedziałem, że jesteś niezwykła.
Pokochałem cię, tak od razu. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego,
ale teraz wiem, że jesteś wyjątkowa… jesteś tą jedyną… Kocham cię, naprawdę.
Patrzyłaś
na niego jak zaklęta. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Nie docierało to do
ciebie. Przecież to nierealne, niemożliwe… przecież to tylko twoje marzenia…
niemożliwe do spełnienia… Po twoim policzku spłynęła łza. Jedna, mała, ale jak
wiele uczuć symbolizowała…
Chłopak
zbliżył się do twojej twarzy. Czułaś na szyi jego oddech. Czułaś jego dłonie na
swojej twarzy. Był przy tobie. Cały czas.
- „Never say never…” – wyszeptałaś.
Poczułaś
ciepło jego warg, delikatnie muskających twoje delikatne usta. Byłaś
szczęśliwa, spełniona… Wbrew pozorom choroba dała ci wiele, więcej niż mogłaś się
spodziewać. Dała ci przyjaźń, szczęście, nadzieję, wiarę, miłość… dała ci JEGO.
To dzięki jego obecności dzielnie znosiłaś kolejne dni walki o życie. Gdyby nie
on, nie byłoby cię tu…
Odwzajemniłaś
jego pocałunek. Był krótki, ale czuły i namiętny. Przelewał między wami całe
uczucie, całą magię chwili, która miała trwać wiecznie.
Do
sali wszedł lekarz. Wasze twarze już się rozdzielały. Zabrali cię tam, na
przeszczep.
- Do zobaczenia, słońce – szepnął
ci do ucha.
- Do zobaczenia. Kocham cię.
Podano
ci narkozę. Odleciałaś.
~***~
(oczami
obserwatora)
Przeszczep
został wykonany. Rokowania były dobre. Dziewczyna leżała w izolatce. Jeszcze
się nie wybudziła. Monitory dookoła niej wydawały rozmaite dźwięki. Przez szybę
wpatrywała się matka. Koło niej stał młody chłopak. Ich twarze były skupione.
Nagle
maszyny zaczęły piszczeć. Lekarze szybko wbiegli na salę, próbując ją
reanimować. Przeszczep jednak się nie przyjął… dziewczyna umiera…
Kobieta
schowała twarz w dłonie i wydawała z siebie przerażające, pełne bólu jęki.
Przerażony piosenkarz, że łzami w oczach wpatrywał się w szalejące monitory.
Pięściami okładał szybę.
Nagle
wszystko ustało.
Lekarze
wyszli z sali. Jeden z nich podszedł do kobiety i z cierpieniem w oczach
szepnął:
- To już koniec. Proszę się z nią
pożegnać.
Kobieta,
cała się trzęsąc, niepewnym krokiem weszła do sali. Złapała dziewczynę za białą
rękę i zaczęła ocierać nią łzy. Tylko płakała.
Po
niej wszedł chłopak. Usiadł na tym samym miejscu, co kobieta. Ujął jej dłoń w
swoje ręce i zaczął śpiewać (włącz, jeśli chcesz).
Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinking, to take all the pain away?
I wish that I could give you what you deserve
'Cause nothing can ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
I know we won't find a love that's so true.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
I gave you everything, baby, everything I had to give
Girl, why would you push me away?
Lost in confusion, like an illusion
You know I'm used to making your day.
But that is the past now, we didn't last now
Guess that this is meant to be, yeah.
Tell me was it worth it? We were so perfect
Baby I just want you to see
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together...
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinking, to take all the pain away?
I wish that I could give you what you deserve
'Cause nothing can ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
I know we won't find a love that's so true.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
I gave you everything, baby, everything I had to give
Girl, why would you push me away?
Lost in confusion, like an illusion
You know I'm used to making your day.
But that is the past now, we didn't last now
Guess that this is meant to be, yeah.
Tell me was it worth it? We were so perfect
Baby I just want you to see
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together...
Kończąc
refren, głos mu się załamał. Zaczął spazmatycznie szlochać, nie mając siły, by
opanować łzy. Chwycił ją za ręce i zaczął do niej mówić:
- Czego mi to zrobiłaś? Jaka była
umowa? Mieliśmy się spotkać, porozmawiać… mieliśmy być razem, już na zawsze…
czego mnie tu zostawiasz? No czego?! Wracaj, proszę! Co ja bez ciebie zrobię?
Przecież cię kocham!!
Dziewczyna
powoli gasła. Nie miała siły na jakikolwiek gest. Delikatnie poruszyła palcem.
Po jej oku spłynęła łza. Ostatnia.
Maszyna
wydała ciągły, nieznośny pisk, oznaczający zatrzymanie akcji serca.
Odeszła.
Koło
chłopaka usiadła matka dziewczyny. Objęła go ramieniem.
- Wiesz, że teraz jest jej lżej,
lepiej?
- Wiem. I tylko to mnie cieszy.
Zaczęli razem płakać.
Po
kilku, jakże długich, minutach, kobieta wstała i wyszła. Justin, ciągle
zapłakany, zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny. Pogładził ją po głowie,
gładkiej i zimnej. Na jej czole złożył ostatni, pożegnalny pocałunek.
- Nigdy o tobie nie zapomnę.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;)
Nie gniewajcie się za „zabójstwo”, ale jestem realistką; nie
wierzę w tylko happy endy i musiałam to napisać ;)
Poza tym, nie mogę was przyzwyczajać do samej „słodyczy”, to
byłoby niezdrowe! :D
Pisanie tego imagina zajęło mi sporo czasu, za co bardzo was
przepraszam. Po prostu ciągle tylko nauka, szkoła, dom, i tak w kółko. Poza tym
dochodzą emocje związane z koncertem…
No właśnie, pochwalcie się: był ktoś w Łodzi? A może do
kogoś ktoś zadzwonił z Areny? A może ktoś, tak jak ja, może tylko czekać na
relację na 4funie? :3
To było DZIKIE! ♥♥
ZE SPRAW
ORGANIZACYJNYCH♥
Następuje mała
zmiana ;) Osoby, które zamawiały u mnie imaginy chciały zobaczyć coś, co już
było (chodzi mi o postacie). Nie chciałabym pisać w kółko o tych samych
osobach, więc wpadłam na inny pomysł: ANKIETA!
Po prostu, będą tam
wypisane rozmaite gwiazdy, o których mogłabym pisać, a wy będziecie głosowali,
z kim ma być kolejny imagin. Mam nadzieję, że będziecie głosować!
PIERWSZA ANKIETA JUŻ
TRWA! GŁOSUJCIE!
Co do dedykacji: one
również będą ;) po prostu piszcie, że chcielibyście takową otrzymać, a ja po uzyskaniu
wyników ankiety zrobię losowanie, w którym wybiorę danego szczęśliwca :)
Co do już złożonych „zamówień”,
spokojnie: wszystko mam zapisane! Gdyby w ankiecie wygrał ktoś, kto był już „zamówiony”,
wiem, komu zadedykować moje wypociny :3
Przepraszam za wszelkie błędy, klawiatura mi się pieprzy, brzydko mówiąc :3
To chyba tyle :3
Dziękuję
za wszystkie komentarze, jakie dostałam. Nawet nie wiecie, jak to motywuje ;***
PROSZĘ O WIĘCEJ I
DZIĘKUJĘ ♥♥
Boze, kolejny Twój imagin, przy którym płakałam! Co jest dziwny, po chyba jeszcze nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żebym płakala przyczytaniu czegokolwiek... Masz wielki talent! Cudownie piszesz, uwielbiam Twoje teksty! <3
OdpowiedzUsuńBOOOOOOŻE! Popłakałam sie. Siedze na matmie i rycze :( Co Ty ze mną zrobiłaś?! Jaki ten imagin piękny i pełen emocji... Informuj mnie o nowych na tt: @officialklaudd
OdpowiedzUsuńRyczeee ;c To jest nie do opisania ! Świetnyy imagin, tyle w nim emicji ! Przepiękny <3 xx
OdpowiedzUsuńKOBIETO CO TY ZE MNĄ ROBISZ?! Jest super! I ma być takich dużo ! ;) liczę że następny będzie z Zaynem ♥.♥ ;D
OdpowiedzUsuń@VeryBadGirll ;)
Boże ryczę jak bóbr (świetne porównanie) ;__;
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ CZŁOWIEKU ! ♥ :3
Okrutnie kurde ♥♥♥♥
JEJKU *_____________________*
OdpowiedzUsuńTrochę to banalne i naciągane.
OdpowiedzUsuńTwoje prace dobrze rokują, ale powinnaś jeszcze popracować nad stylem.
Dzięki za szczerość :) ciągle pracuję nad swoim stylem i mam nadzieję że będę coraz lepsza i kiedyś cię zaskoczę, pozytywnie, of course :3 x
Usuńnever say never *-* o matkooo zajebisty <33 kocham... Oczywiscie na koncu sie rozryczałam... @daanceee
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Liebster Award!! Gratuluje i zapraszam po więcej info: http://after-every-storm-the-sun-comes-out.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie dziewczyno! Ja zadko kiedy placze na opowiadaniach, ale ten imagin to wyjatek! Czekam na nastepny! Lots of love! <3 @wikkk69
OdpowiedzUsuńDziękuję że z dedykiem dla mnie! *.* najlepszy imagin ever kochamkochamkocham rozryczalam się jak małe dziecko! DZIĘKUJĘ CI NAJSLICZNIEJ NA ŚWIECIE!! xx
OdpowiedzUsuńjihhfvhfhkbvsdhbfvjhb masz we mnie swoją oddaną fankę *____*
OdpowiedzUsuńcuudownyy :D
kochamm!
Ja nadal czekam na mojego Josha :D
@izaOfficial_ xx
Mam do ciebie prośbę napisz imagina z Avan Jogia.On jest z serialu: ,,Victoria Znaczy Zwycięstwo''.Błagam na kolanach..nie widzisz.. ale jestem jego wielką fanką i chciałabym abyś napisała z nim imagina bo jest świetny!! <3
OdpowiedzUsuńJEJU POPŁAKAŁAM SIĘ : (
OdpowiedzUsuńPISZ TAK DALEJ X DD
ZAPRASZAM DO SIEBIE , DOPIERO ZACZYNAM < 3
LICZĘ NA KOMENTARZ X D
http://justin-bieber-foreever.blogspot.com/
Pisz dalej, czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://opowiadaniainmydream.blogspot.com/ Liczę na komentarz.
Cudowne! ♥
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna gdybyś wpadła na mojego bloga i skomentowała.
http://stooriesofyourdreams.blogspot.com/
KOCHAM CIE ZA TO ŻE MNIE TWOJE OPOWIADANIE RUSZYŁO ... PŁACZE KOLEJNĄ GODZINE . :c
OdpowiedzUsuńRycze !!! ;( to było przecudowne !! Ja Cię poprostu KOCHAM...!
OdpowiedzUsuńtez gdzies to czytalam :/ żal
OdpowiedzUsuńMatko . Masz straszny talnt! Przez caly czas plakalam :c
OdpowiedzUsuńHej .. Trafiłam tu przypadkiem. Szczerze mówiąc nie jaram się justgnem ale nic do niego nie mam. Sama pisze bloga ale o Bednarku :-) (bednarkowokolorowo się nazywa na blog.pl możesz zajrzeć )i tak czytam, czytam ciekawa co napiszesz, nie wiem czy to tylko 1 rozdział jest, przeczytałam tylko ten. Po moim policzku spływają łzy , jedna po drugiej.. Rycze , coś wiem o fałszywych przyjaciołach, może to wywarło na mnie takie wrażenie. Jesteś wspaniała, dziękuję !
OdpowiedzUsuńHej .. Trafiłam tu przypadkiem. Szczerze mówiąc nie jaram się justgnem ale nic do niego nie mam. Sama pisze bloga ale o Bednarku :-) (bednarkowokolorowo się nazywa na blog.pl możesz zajrzeć )i tak czytam, czytam ciekawa co napiszesz, nie wiem czy to tylko 1 rozdział jest, przeczytałam tylko ten. Po moim policzku spływają łzy , jedna po drugiej.. Rycze , coś wiem o fałszywych przyjaciołach, może to wywarło na mnie takie wrażenie. Jesteś wspaniała, dziękuję !
OdpowiedzUsuńJestes niesamowita poprostu ..obiecuje kiedys bedziesz napewno slawna z takimi opowiadanaiami placze juz z jakies 20 min ..kocham cie !!!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się :-(
OdpowiedzUsuńMatko, kocham Cię <33 zaczęłam ryczeć przy scenie o powiadomieniu lekarza i już nie przestałam do teraz. " Po twoim policzku spłynęła łza. Jedna, mała, ale jak wiele uczuć symbolizowała…" Piękne...
OdpowiedzUsuńpopłakałam się :<
OdpowiedzUsuńA wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.
OdpowiedzUsuńA wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.
OdpowiedzUsuńA wiesz , ze ja sie poplakalam.?Ja nie placze z byle powodu.Placze rzadko ale teraz to ja pobowalam powstrzymac ale poprostu lzy same polecialy.Boze jaki ty masz talent.
OdpowiedzUsuńTeż się popłakałam :"""")
OdpowiedzUsuń