wtorek, 28 maja 2013

Imagine #7 - Niall Horan



Ten imagin chcę zadedykować dwóm cudownym Siostrom – Directioners ♥ Kocham Was, @JujuEdwins i @so_hipsta16


Gdy byłaś w gimnazjum, wszyscy dookoła traktowali cię jak kujona, tylko dlatego, że zawsze miałaś lepsze oceny od reszty. Czułaś się odrzucona, zapomniana, nieakceptowana… i postanowiłaś to zmienić. Chciałaś zabłysnąć w nowej szkole, założyć własną paczkę, poznać fajnego chłopaka… Krótko mówiąc, chciałaś zerwać z etykietą klasowego dziobaka i ulubieńca nauczycieli.
Nadszedł pierwszy dzień nauki w nowej szkole. Już od dobrej godziny stałaś przed szafą, przymierzając całą jej zawartość. Na łóżko kolejno wrzucałaś wszystkie spódnice, spodnie, bluzki, sukienki… Twoja szafa pękała w szwach, a ty kompletnie nie wiedziałaś, w co się ubrać!
- [T.I.], długo jeszcze? – usłyszałaś głos swojego taty. Zirytowany stał pod drzwiami i czekał, aż będziesz gotowa.
- Jeszcze chwilę, ubieram się! – zawołałaś w odpowiedzi.
- Co?! Ty się jeszcze nie ubrałaś?! Już od godziny siedzisz w pokoju i się stroisz! – tatuś był widocznie bardzo niezadowolony.
- Tatooo… – jęknęłaś. – Ty naprawdę nic nie rozumiesz? To mój pierwszy dzień w mojej szkole! Muszę zrobić dobre wrażenie!
- Ooooo, o to nie musisz się martwić! Zrobisz piorunujące wrażenie, spóźniając się pierwszego dnia! – odgryzł się ojczulek. – Czekam w samochodzie. I radzę ci się pospieszyć! – dodał.
Po około 15 minutach byłaś gotowa. Ubrana w jasne rurki, czarny top i dżinsową kurtkę wsiadłaś do wozu taty.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ślęczałaś przed szafą dwie godziny, żeby ubrać coś takiego? – nie skomentowałaś wypowiedzi ojca, nie chcąc psuć sobie humoru. – A gdzie jest ta elegancka, czarna sukienka, którą dostałaś na urodziny od cioci?
Przewróciłaś oczami.
- W szafie – wycedziłaś zirytowana. – I mogę ci zagwarantować, że szybko jej nie opuści! – dodałaś.
Twój tatuś zdawał się nie podzielać twojego zdania, bo tylko spojrzał na ciebie z grymasem.
Przez dłuższą chwilę jechaliście w ciszy. Chciałaś wytłumaczyć mu swój wybór, nie patrząc na to, czy aby na pewno tego oczekuje. Nie wiedziałaś jednak, jak zacząć.
- Tato, jesteś na mnie zły, czy co?
- Nie. Oczywiście, że nie jestem. Nie mam za co.
- Ale widzę przecież, że coś ci wyraźnie nie pasuje… Tato, co jest?
- Córuś, wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Wolałbym po prostu, żebyś w pierwszy dzień wyglądała…
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? – jęknęłaś, przerywając wypowiedź ojca. – Taka grzeczniutka mała czarna w pierwszy dzień szkoły to towarzyskie samobójstwo! Znowu byłabym klasowym wyrzutkiem, kochanym przez nauczycieli. I to tylko dlatego, że się tak odstawiłam. A uwierz mi, nie chcę tego! Już to przerabiałam w gimnazjum. Od razu zostałam nazwana kujonką, a to, że mam dobre oceny totalnie mnie zniszczyło. Myślisz, że dlaczego przez te trzy lata gimnazjum byłam ciągle sama? Ja już mam tego dość! – wypuściłaś nerwowo oddech. Poczułaś, że złość powoli z ciebie upływa. Musiałaś się komuś wyżalić. Chciałaś po prostu zrzucić z siebie ten ciężar. I cóż, wypadło na ojca.
- Już dobrze…
- Nie, wcale nie jest dobrze! – przerwałaś tacie. – Jak w drugiej klasie zachciałam być „fajna” – tu palcami wykonałaś cudzysłów – i zaczęłam trochę luzować, to każdy myślał, że po prostu kujonce odwala i zaraz przejdzie! Nauczyciele dalej widzieli we mnie wzorową uczennicę i tyle! Każdy już wyrobił sobie o mnie opinię! Jeszcze bardziej dali mi do zrozumienia, że nikt nie chce się że mną kumplować! Że kujonica nie jest nikomu potrzebna! – poczułaś, że się czerwienisz, a po twoim policzku płyną pojedyncze łzy. – I dlatego już nie chcę być taka grzeczna…
Otworzyłaś szybę, żeby odetchnąć. Potrzebowałaś tego uczucia. Błogiego, zimnego, wrześniowego wiatru otulającego twoje jakże rozgrzane policzki. Słone strugi delikatnie przyschły. Resztę przetarłaś dłonią. Chłodny powiew rozwiał twoje (kolor) włosy. Tego ci było trzeba. To przyniosło ci ulgę.
Resztę podróży spędziłaś w ciszy. Ani ty, ani twój tata nie próbował nawiązać jakiejkolwiek rozmowy. Do uszu włożyłaś słuchawki i włączyłaś swoją ulubioną piosenkę.
Po około 10 minutach byłaś już na parkingu przed szkołą. Uśmiechnęłaś się do taty przepraszająco.
- Powodzenia! – wyszeptał twój ojciec, a ty, żeby uniknąć zbędnych tłumaczeń, wyszłaś z auta i skierowałaś się w stronę swojej klasy.
Po wejściu do klasy przeżyłaś niemały szok – a przynajmniej nieźle się zdziwiłaś. Wszystkie dziewczyny z twojej nowej klasy odstawiły się, jak tylko mogły. WSZYSTKIE były wystrojone w grzeczne sukieneczki „z szafy starszej siostry”, z grzecznym makijażem i nienagannymi fryzurami. No cóż, przynajmniej dzięki spodniom i prostej kurtce już na dzień dobry udało ci się zaistnieć. Twoją twarz oblał delikatny rumieniec.
- Hej! – rzuciłaś na powitanie i uśmiechnęłaś się. Podeszłaś do ostatniej ławki i zajęłaś miejsce pod oknem.
Rozejrzałaś się po klasie. Nie znałaś nikogo. Kilka osób zmierzyło cię badawczym spojrzeniem, parę z zainteresowaniem spoglądało w twoją stronę, a trzy (AŻ!) odwzajemniły twój uśmiech. W tym zacnym gronie znalazł się chłopak – twoim zdaniem – idealny. Świetny  ubiór – biały T-shirt z nadrukiem, szare spodnie z opuszczonym krokiem i białe Nike. Zgrabna sylwetka. Seksowny, zadziorny uśmiech. Blond włosy, z delikatnie nastroszoną grzywką. A oczy… w ich błękitnej barwie utonęłaś od razu. Śmiały się nie tylko twoje usta, ale cała twarz.
Nowy kolega totalnie cię zafascynował. Już po kilku dniach znałaś imię przystojniaka. „Niall…” – łaziłaś i powtarzałaś w myślach, jakby to był najpiękniejszy wiersz świata, który za wszelką cenę chciałaś zapamiętać. Odkryłaś również, że chłopak potrafi grać na gitarze. „Szkoda tylko, że jestem niepełnosprawna, jeśli chodzi o tą dziedzinę, bo chętnie poprosiłabym go o kilka lekcji…” – marzyłaś sobie, śląc mu spojrzenia pełne tęsknoty.
Już po niecałym miesiącu wyszło, że Niall to niezły aparat. Ciągle wdawał się w dyskusje z nauczycielami, a większość zadanych mu zadań kwitował krótkim:
- To bez sensu!
Pewnego dnia, w czasie matmy, chcąc czy nie chcąc, musiałaś się z nim zgodzić.
- Panie psorze, on ma rację. To zadanie jest naprawdę bez sensu!
Nauczyciel próbował zabić cię wzrokiem, bezskutecznie.
- Tak? Panno [T.N], panie Horan, które z was będzie tak łaskawe i wyjaśni nam, co tu jest bez sensu? – rzucił lodowato.
- Całe polecenie. Jest za mało danych, tego się nie da zrobić! – rzuciłaś szybko, ratując kolegę.
Odwróciłaś w jego stronę głowę. Chłopak posyłał ci dziękujące spojrzenia.
- Zaraz wam pokażę, że to się DA zrobić, lenie! – psorek lekko podniósł głos. – Bezczelność, bezczelność! – mruczał pod nosem.
Cała klasa z ciekawością przyglądała się zmaganiom nauczyciela z zadaniem. Po chwili jego twarz pokryła się kropelkami potu.
- Niemożliwe… – mruczał – przecież to niemożliwe… Macie rację, tego zadania nie da się rozwiązać. Zwracam honor.
- Nie musi mi pan go zwracać, bo nie zdołał go pan odebrać – uśmiechnęłaś się do klasy, na której reakcję nie trzeba było długo czekać. Całe pomieszczenie rozbrzmiało głośnym, zaraźliwym śmiechem i brawami.
            Zrozumiałaś bardzo ważną rzecz. Od teraz już nic nie będzie takie same. Już nigdy nie będzie starej, zapomnianej dziewczyny, o której zapomniał świat. Od teraz jest nowa [T.I.], o której wie cała szkoła, która jest lubiana i liczy się w towarzystwie.
- Wow, to było wielkie. Dzięki! – usłyszałaś znajomy ci głos, na którego dźwięk przez plecy przebiegły ci dreszcze. – Nieźle go pojechałaś – uśmiechnął się, pokazując szereg idealnych ząbków.
- E tam, to nic takiego – odwzajemniłaś uśmiech. – sam mógłbyś to zrobić.
- Żartujesz?! Ja to jestem noga z matmy, ledwo ogarniam tabliczkę mnożenia – zaśmiał się.
- Nie gadaj, przecież matma nie jest taka zła – machnęłaś ręką. Jednocześnie jednak zbladłaś. Przestraszyłaś się, że Niall weźmie cię za kujonkę, a twoje szanse u niego znikną bezpowrotnie. Jednak w jego oczach nie dostrzegłaś niechęci, tylko coś w stylu… szacunku, uznania. Zrozumiałaś, że zdobyłaś u niego punkty, tylko i wyłącznie dzięki wrodzonej smykałce do przedmiotów ścisłych.
- Mam pomysł – skierowałaś się w stronę Horana. Nie wiedziałaś, skąd ten nagły przypływ odwagi, ale nie chciałaś spieprzyć takiej szansy. – Jeżeli chcesz, mogę ci trochę pomóc z zadaniami. Matma jest łatwa, wystarczy wszystko analizować. To logiczny przedmiot, a jak załapiesz, nie będziesz miał problemów z psorem – spojrzałaś w oczy chłopaka i… utonęłaś. Jego morskie tęczówki śmiały się ochoczo. – To jak, zainteresowany?
- Pewnie! – uśmiechnął się, a jego usta zachęcały do całowania.
I tak się zaczęło.
Codziennie, po skończonych lekcjach spotykaliście się w bibliotece, gdzie udzielałaś mu korków. Początki były ciężkie, bo chłopak mówił prawdę – naprawdę niewiele rozumiał. Z czasem jednak było tylko lepiej.
Pod koniec półrocza twoja (i Nialla) ciężka praca wydała owoce – chłopak nie dość, że najlepiej napisał test, to jeszcze wytknął nauczycielowi błąd!
Nie tylko matmę zaczął chwytać. Pewnego dnia chwycił… twoją dłoń. Przebiegło cię miliard dreszczy, a nim się obejrzałaś, zajmowałaś bardzo wygodne miejsce w jego ramionach.
- Jesteś cudowna, wiesz? – posłał ci rozbrajający uśmiech.
Patrzyliście sobie głęboko w oczy. Ty tonęłaś w jego spojrzeniu, a on w twoim. Stykaliście się nosami. Wasze usta dzieliły milimetry. Było ci gorąco i zimno na zmianę. Twoje serce gwałtownie przyspieszyło. Czułaś wielką potrzebę rzucenia się na chłopaka. On najwyraźniej miał takie same potrzeby, gdyż już po chwili trwaliście w namiętnym pocałunku. Poddaliście się sobie. Wasze języki czule ocierały się o siebie, walcząc i pieszcząc się nawzajem. Jego dłonie spoczywały na twoich biodrach i stopniowo zjeżdżały niżej. Twoje palce wplotłaś w blond grzywkę chłopaka, delikatnie szarpiąc włosy. Jego przyspieszony oddech łaskotał cię po szyi. Nie mogliście przestać. W końcu oderwaliście się od siebie, bo już zabrakło wam tchu. Niall czule cię objął. Wciąż patrzył ci w oczy.
- Jesteś cudowna…



BARDZO PRZEPRASZAM :3
Powinnam coś dodać daaawno temu, ale nie miałam ani czasu, ani weny, ani nic :D x
Poza tym, miałam bierzmowanie. Od teraz jestem Karolina Stefania :D
Osobiście uważam, że spartaczyłam tą część, więc przepraszam x 

ODPOWIADAM NA PYTANIA I ZARZUTY! :3

Po Pierwsze: Co do spostrzeżeń jednej z czytelniczek… Ta, czasem czytam historyjki z Bravo i nimi się… hmmm… inspiruję :D Ale nie zżynam całych pomysłów, zawsze wprowadzam coś swojego

Po Drugie: NIGDY nie skopiowałam niczyjego imagina po to, by podszyć się pod autora. Jedna z dziewczyn zarzuciła mi, że już gdzieś czytała takie opowiadania, jak moje. Co o tym myślę? Hm, świat jest duży i może nie tylko ja wpadłam na dany pomysł. PRZYSIĘGAM, NIGDY NIE UKRADŁAM CZYJEGOŚ POMYSŁU!

Po Trzecie: jedna z was zasugerowała mi zmianę czcionki ze względu na małe problemy z czytaniem. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TĄ INFORMACJĘ ;* Chcę, żeby blog nie tylko ładnie wyglądał, ale i był łatwy w odbiorze, więc już zmieniam kolory xD

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10.000 WYŚWIETLEŃ! :’)

Myślałam, że z krzesła zlecę, kiedy zobaczyłam taką liczbę JESTEŚCIE KOCHANI!

Piszcie w komentarzach, o kim chcielibyście poczytać.
Dodawajcie się do obserwatorów.
W razie czego jestem na TT i Asku - linki na samej górze :) 
Polecajcie tego bloga (jeśli wam się podoba, of course :D)
& DO NEXTA!

sobota, 4 maja 2013

Imagine #6 - Zayn Malik

Ze specjalną dedykacją dla kochanej, cudownej i jeszcze raz kochanej Siostry - Directioner  
Jest moją muzą, i to dzięki niej powstał ten imagin  
Dziękuję, @yolo_whore


Wakacje powoli dobiegają końca… Siedząc w pokoju zaczęłaś planować, jak spędzisz trzy tygodnie, jakie zostały do początku roku szkolnego. Pogadałaś z przyjaciółmi i razem wpadliście na pomysł, by jechać w góry pod namiot! Byłaś w świetnym humorze, bo okazało się, że jeden ze znajomych tam mieszka i mógłby wam pomóc się zorganizować.
Po jakiejś godzinie nieco zgłodniałaś. Przeprosiłaś znajomych na czacie i udałaś się do kuchni w celu przyrządzenia jajecznicy. Schodząc po schodach usłyszałaś głosy rodziców. Postanowiłaś od razu załatwić z nimi kwestię twojego wypadu z przyjaciółmi.
- Hej! – zawołałaś wesoło. – Są jajka?
- Tak, w lodówce – usłyszałaś odpowiedź mamy.
- O czym gadacie? – zapytałaś z ciekawości. Twoi rodzice wydawali się być bardzo zadowoleni.
- Wiesz, córciu, musimy ci coś powiedzieć… – tata z wielkim uśmiechem patrzył na ciebie, kiedy wyjmowałaś patelnię i stawiałaś ją na kuchence gazowej.

- Tak? No patrz, ja też! – sztucznie wyszczerzyłaś się do ojca. Miałaś przeczucie, że nie będą to dla ciebie dobre wiadomości. – Ale okej, mówcie pierwsi.
- A więc… wyjeżdżamy na wakacje! – mama z zachwytu aż klasnęła w dłonie. Za to ty czułaś, że zaraz zaczniesz płakać.
- Ale… jak to? Teraz?
- Tak! Wyjeżdżamy jutro! Idź się pakować, słońce – mama podeszła do ciebie, przytuliła (a raczej przygniotła) i cmoknęła w czoło. Do tej pory nie miałaś nic przeciwko tego, ale teraz definitywnie nie miałaś na to ochoty.
- A na pewno muszę jechać? – westchnęłaś z resztką nadziei.
- Oczywiście, kochanie. W końcu to nasze wspólne, rodzinne wakacje!
Odchodząc, zapytałaś z rezygnacją i sztucznym entuzjazmem:
- A dokąd jedziemy?
- Na ten camping, co trzy lata temu – twoi rodzice byli chyba w siódmym niebie.
Wymamrotałaś pod nosem ciche „aha”. Fakt, to miejsce nie było daleko od domu, ale przecież ty chciałaś jechać że swoją paczką gdzieś indziej! Straciłaś ochotę na jedzenie. Schowałaś patelnię z powrotem do szafki i poszłaś do swojego pokoju. Usłyszałaś jeszcze pytanie taty:
- A o czym ty chciałaś pogadać z nami?
Wychyliłaś głowę za drzwi swojego pokoju i zawołałaś:
- Nieważne.
Rzuciłaś się na łóżko i zaczęłaś cicho płakać. Nie miałaś na nic ochoty. Po godzinie ogarnęłaś się na tyle, by napisać do znajomych, że ty nie możesz jechać, bo masz już inne plany. Bez zapału, z rezygnacją stanęłaś przed szafą i zaczęłaś się pakować. Wrzucałaś pierwsze – lepsze ubrania do walizki, potem uzupełniłaś kosmetyczkę i byłaś względnie przygotowana.
Nagle o czymś sobie przypomniałaś. Przecież to ten sam camping na którym bywałaś praktycznie co roku… W związku z tym tam musi być twój stary, dobry kumpel – Zayn! Jako pięciolatka byłaś w nim zakochana po uszy! Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Od razu poprawił ci się humor. Byłaś ciekawa, jak bardzo się zmienił, czy cię pozna…
Usłyszałaś dźwięk klaksonu, jednak to nie było wasze auto… No tak, przywieźli przyczepę campingową… Czyli to się dzieje naprawdę… Wzięłaś prysznic i wślizgnęłaś się pod ciepłą kołdrę. Błyskawicznie zasnęłaś.

*rano*

Przetarłaś oczy. Pierwsze, co ukazało się twoim oczom, była twoja walizka. Od razu zrobiło ci się smutno. Bez energii weszłaś do kuchni. W ciszy zjadłaś śniadanie, po czym zniosłaś swoją walizkę do przyczepy. Usiadłaś w aucie i czekałaś, aż twoi jakże szczęśliwi rodzice do ciebie dołączą.
Już po chwili byliście w drodze. Dla ciebie zaczął się koszmar. W radiu tkwiła kaseta że znienawidzonymi przez ciebie campingowymi hitami. Musiałaś słuchać okropnych, twoim zdaniem, piosenek w aranżacji twojej mamy i ojca, którzy kompletnie nie umieli śpiewać. Dwie godziny jazdy trwały co najmniej wieczność. Ulgę poczułaś dopiero, kiedy wysiadłaś z auta.
- Pora zacząć przygodę życia! – niemalże wrzasnął twój tata. Ty jednak nie podzielałaś jego entuzjazmu.
Udaliście się do recepcji. Dostaliście wskazówki, na jakie pole zajechać i gdzie stanąć.
- Jak tu pięknie… – westchnęła z zachwytem twoja mama. Ty natomiast byłaś totalnie załamana. Postanowiłaś udać się na spacer po okolicy i poszukać dawnych znajomych, którzy tu mieszkali.
Już po godzinie odnalazłaś piątkę nastolatków, których miałaś okazję poznać parę lat temu. Z jedną z koleżanek wybrałaś się na lody. Spacerowałyście po plaży i gadałyście. Jednak ty ciągle myślałaś o kimś innym…
- Nie wiesz może, gdzie mogłabym znaleźć Zayna? Wiesz, dawno go nie widziałam… – z nadzieją spytałaś kumpeli.
- No wiem! Właśnie pręży się przed jakąś panną – dziewczyna wskazała ręką flirtującą ze sobą parę i zachichotała.
            Nie mogłaś uwierzyć swoim oczom! Przecież ten słodki, wrażliwy chłopak, którego poznałaś jeszcze jako mała dziewczynka i koszmarny podrywacz, którego widzisz teraz nie może być tą samą osobą! Przyjrzałaś mu się. Wysoki, umięśniony, wytatuowany, ciemne włosy, ciemna karnacja, czekoladowe oczy i pewny siebie uśmiech, na którego widok miękną kończyny… Wizualnie był świetny, wręcz idealny… ale nienawidziłaś flirciarzy! Definitywnie nie chciałaś mieć z nim nic do czynienia.
Chłopak ciągle był w twojej okolicy i na twoich oczach podrywał wszystkie dziewczyny na campingu! Żadnej nie pominął! Przez to wszystko jeszcze bardziej chciałaś wrócić do domu i miałaś wielki żal do rodziców. Schrzanili ci ostatnie tygodnie wakacji! Postanowiłaś jednak nie przejmować się „miłosnymi podbojami” Zayna i bawiłaś się z resztą starych znajomych.
Po kilku dniach nawet pogodziłaś się z tym, że nie jesteś w górach z przyjaciółmi, odnowiłaś już większość starych kontaktów i cierpliwie znosiłaś wspominki rodziców. Wydawało ci się wręcz, że te wakacje wcale nie muszą się skończyć fatalnie.
Pewnego dnia udałaś się nad jezioro, aby trochę się poopalać. Przebrałaś się w swój strój kąpielowy [KLIK!], po czym rozłożyłaś koc na piasku. Wyłożyłaś się i rozkoszowałaś się cudowną, słoneczną pogodą.
Nagle usłyszałaś znajomy głos.
- Hej, piękna! Chyba jesteś tutaj od niedawna, bo wcześniej cię nie widziałem. A takiej ślicznotki w życiu bym nie przegapił!
Odwróciłaś głowę. Twoim oczom ukazał się… Zayn. Nie miałaś jednak ochoty, by z nim gadać. Nienawidziłaś podrywaczy z tanimi tekstami, i nie zamierzałaś robić wyjątków!
- Sorry, ale mógłbyś mi oszczędzić tych żałosnych tekstów! – ostro odpowiedziałaś.
- Ale…
- Spadaj, koleś! – brutalnie mu przerwałaś i go spławiłaś, po czym skierowałaś się w stronę jeziora. Weszłaś i podpłynęłaś do dziewczyny, którą niedawno poznałaś, a która mieszkała obok ciebie. W jej towarzystwie spędziłaś resztę dnia.
Wieczorem razem z rodzicami urządziliście grilla. Po dzisiejszym incydencie z twoją byłą miłością nie miałaś na nic ochoty. Jakby tego było mało, miałaś spędzić resztę wieczoru sama, ponieważ rodzice postanowili wybrać się na dyskotekę. Ty natomiast miałaś posprzątać po grillowaniu. Nie miałaś siły, aby się z nimi kłócić. Samotność i mycie tłustych talerzy – no tak, spełnienie marzeń… Chcąc czy nie, rodzice totalnie cię dobili.
Bez zbędnych pogaduszek zebrałaś stertę naczyń i udałaś się do campingowej kuchni. Porażka! Całkowicie straciłaś ochotę na cokolwiek.
Po pół godziny uporałaś się z garami. Już miałaś wychodzić, kiedy usłyszałaś jakąś rozmowę. Nie miałaś zamiaru się tym przejmować, dopóki nie usłyszałaś swojego imienia. Owszem, nieładnie jest podsłuchiwać, ale nie mogłaś się powstrzymać. Poza tym, skądś kojarzyłaś głosy rozmówców. Podeszłaś do okna, by lepiej słyszeć. Nie zajrzałaś przez nie, by nie zostać zdemaskowaną.
- Stary, i jak tam sprawy z [T.I.]? gadałeś z nią? – usłyszałaś pytanie.
- Próbowałem, ale ona nie chce ze mną gadać! Nie wiem czemu, ale po prostu mnie spławiła! Przecież próbowałem wszystkiego! – drugi głos zdawał się być załamany.
- Mówiąc „wszystko”, nie masz chyba na myśli udawanie największego łamacza serc w okolicy, co nie? – po drugiej stronie jednak nie było odpowiedzi. – Rany, Zayn, idioto! Przecież dziewczynom wcale się to nie podoba! A jej już na pewno! Ona tego nie znosi, nie pamiętasz?
Na samo słowo „Zayn” dostałaś gęsiej skórki. Już wiedziałaś, dlaczego tych dwóch rozmawiało o tobie.
- Nnno… pamiętam… ale myślałem…
- Stary, ty nie myślałeś! Teraz to możesz tylko spróbować jakoś to odkręcić!
- Myślałem, że się mną zainteresuje, jak zobaczy, że mam powodzenie u innych dziewczyn… Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, kiedy ją tu zobaczyłem!
Lekko się do siebie uśmiechnęłaś. Czyli on wcale nie był żałosnym gościem, dla którego „liczy się ilość”… wyszłaś z kuchni.
- A nie łatwiej byłoby być sobą? – popatrzyłaś w te brązowe oczy… i niemalże zapomniałaś, co powiedzieć.
- [T.I.]! – wrzasnął „flirciarz” i po chwili staliście w stalowym uścisku.
- Spławiłam cię, bo myślałam, że jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem… to było głupie, wiesz?
- Tak, przepraszam – uśmiechnął się. Teraz już totalnie odleciałaś. Tak bardzo za nim tęskniłaś…
- Myślałem, że jak będę taki nieśmiały, w życiu do mnie nie zagadasz… bałem się, że weźmiesz mnie za frajera…
- A może by tak frajer zaprosiłby mnie na spacer? – wyszczerzyłaś się. Po chwili już spacerowaliście brzegiem jeziora. Cudownie spędziliście czas. Rozmawialiście, wspominaliście, flirtowaliście… Nim się obejrzeliście, było już ciemno. Komary jadły was żywcem, więc postanowiliście wrócić na camping. Zayn odprowadził cie pod samą przyczepę. Nie chciałaś się z nim jeszcze rozstawać.
- Może wejdziesz do środka…? Moich rodziców jeszcze nie ma, poszli na jakąś imprezę…
- Niee… nie chcę ci przeszkadzać…
- A ja nie chcę siedzieć sama – przerwałaś mu. – Nie masz o czym gadać! No chodź!
Niemalże siłą zaciągnęłaś go do środka. Kiedy już siedzieliście na twoim polowym łóżku, przyniosłaś oranżadę i galaretki. Jedliście, gadaliście i śmialiście się.
W pewnym momencie wasze twarze niebezpiecznie zmniejszyły odległość między sobą. Czułaś na ustach jego ciepły oddech. Trąciłaś swoim nosem jego własny. Jego dłoń wylądowała na twoim policzku i czule cię po nim gładziła. Po raz kolejny utonęłaś w jego spojrzeniu. Dałaś się zatracić w ich boskiej, bursztynowej barwie. Przeczesałaś palcami jego idealnie ułożoną grzywkę.
Zamknęłaś oczy. I stało się.
Poczułaś przyjemne ciepło i miękkie usta chłopaka. Od razu przez całe twoje ciało przeszły dreszcze zachwytu. Wplątałaś swoje dłonie mocniej w jego włosy i lekko za nie pociągnęłaś. Jego czułe, delikatne ręce były zawinięte wokół twojej szyi. Stopniowo wasz pierwszy, nieśmiały pocałunek przemieniał się w bardziej namiętny. Nie mogliście się od siebie oderwać. Choć brakowało wam tchu, żadne z was nie miało zamiaru tero skończyć. Byliście czuli i namiętni, delikatni, ale zdecydowani. Wreszcie wasze twarze oddaliły się od siebie. Słyszałaś jego nierówny, przyspieszony oddech. Wtuliłaś się w jego umięśniony tors i chciałaś już zostać w jego ramionach na zawsze.

~***~

Już do końca campingu każdą chwilę spędzałaś z Zaynem. Byliście po prostu nierozłączni. Twoi rodzice byli szczęśliwi, że wreszcie nie narzekasz na to, że nie jesteś ze znajomymi w górach. Nie wyobrażałaś sobie, jak to będzie, kiedy wakacje się skończą a ty wrócisz do swojego miasta. Bałaś się, że wasz kontakt się urwie, a odległość zabije wasze uczucie. Tak bardzo chciałaś, żeby tak się nie stało… Kwestia rozstania spędzała ci sen z powiek. Nie umiałaś się z tym pogodzić.
Wreszcie minęły dwa tygodnie. Nadszedł czas pożegnania. Nie wytrzymałaś. Przytuliłaś Zayna i zaczęłaś płakać.
- Ja nie chcę wyjeżdżać… nie chcę cię zostawiać! Przecież ja bez ciebie godziny nie wytrzymam! – wtuliłaś się w niego, jak dziecko w pluszowego misia i łzami moczyłaś mu koszulkę.
- Ciii… nie płacz, bo sam się popłaczę! – chłopak ujął twoją twarz w dłonie, kciukami wycierając twoje mokre policzki. – Dla mnie to nie jest tylko letnia przygoda! Po wakacjach będę do ciebie przyjeżdżał! Zobaczysz, uda się nam! Wygramy to! Nic się nie zmieni, przysięgam!
Zayn zaczął składać na twojej głowie pocałunki. Ostatni raz przytuliłaś się do niego, po czym wsiadłaś do pojazdu. Zza szyby machałaś chłopakowi na pożegnanie. Padłaś na kanapę samochodową i zalałaś się łzami.

~***~

Właśnie zaczął się listopad. Ciągle utrzymywałaś z Zaynem kontakt. Codziennie gadaliście przez telefon. Strasznie za nim tęskniłaś. Parę razy udało się wam spotkać, ponieważ jego ojciec przyjeżdżał do twojego miasta w interesach. Wówczas spędzaliście razem cały dzień, próbując nacieszyć się sobą „na zapas”.
Właśnie uczyłaś się na sprawdzian z fizyki, kiedy dostałaś wiadomość. Wyjęłaś telefon z kieszeni i szybko przeczytałaś. Sms był od Zayna. Kazał ci przyjść do kafejki, w której zawsze się spotykaliście. To znaczy, że przyjechał! Zaczęłaś piszczeć na cały dom. Błyskawicznie się przebrałaś [KLIK!] i wybiegłaś z domu. Po chwili byłaś na miejscu.
Na widok chłopaka zaczęłaś piszczeć. Rzuciłaś mu się na szyję, po czym złączyłaś wasze usta w pełnym pasji i tęsknoty pocałunku.
- Czego mi nie powiedziałeś, że będziesz w mieście? – spytałaś, wciąż nie mogąc się od niego odkleić.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. I mam jeszcze jedną mogę ci ją pokazać, jeśli chcesz – chłopak łobuzersko się uśmiechnął, po czym chwycił twoją dłoń i, nie pytając o zgodę, zaczął cię prowadzić w stronę rynku.
Spacerowaliście już od dobrej godziny, jednak nawet listopadowy ziąb nie był w stanie was zniechęcić do dalszej wędrówki. Szliście głównymi uliczkami miasta, aby po jakimś czasie skręcić na mniej uczęszczane trasy. Nim się zorientowałaś, spacerowaliście po jednym z osiedli domków jednorodzinnych.
- Powiesz mi wreszcie, co to za niespodzianka? – byłaś tak podekscytowana, że chciałaś to natychmiast wiedzieć. Nie mogłaś się domyśleć, co chciał ci pokazać.
- Zaraz, chodź – chwycił twoją rękę mocniej i pociągnął w stronę uroczego domku.
- Hej, co ty robisz? Tutaj ktoś może mieszkać! Wariacie, ciągniesz nas do cudzego domu! – zaczęłaś się śmiać.
- Cóż, nie do końca.
Stanęłaś jak wryta. O co mu chodziło? Popatrzyłaś na niego badawczo.
- Proszę, wyjaśnij mi, o co w tym chodzi – zrobiłaś minę typu „puppy face”.
- A więc… wiesz, że mój ojciec robił w twoim mieście interesy… ostatnio dostał dobrą propozycję pracy i… przeprowadzamy się! A to nasz nowy dom!
Nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Znieruchomiałaś. Miałaś wrażenie, że chłopak zaraz zacznie się śmiać i krzyknie „żartowałem!”, jednak nic takiego się nie stało. Po chwili zaczęłaś piszczeć, po czym rzuciłaś się na chłopaka. On lekko oderwał cię od ziemi i okręcił się kilka razy wokół osi.
- Teraz już cały czas będziemy razem!
W ramach odpowiedzi znów go pocałowałaś. Wasze języki odgrywały idealny taniec pełny namiętności, miłości i pożądania.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham…


Sprawa 1:
PRZEPRASZAM!
Wiem, że zawaliłam, i to jak cholera, ale po prostu nie mogłam :’(
Brak czasu, brak siły, brak weny…
Testy gimnazjalne, bierzmowanie…
Tego jest strrrasznie dużo i po prostu nie daję rady :/
Musiałam tymczasowo zawiesić pisanie bloga :(
Testy mam już za sobą, ale bierzmowanie jest dopiero pod koniec maja… muszę jeszcze pozdawać pytania, przez co nie będę w stanie jeszcze regularnie zasypywać was moimi imaginami :3
A ten tutaj jest głównie po to, żebyście o mnie nie zapomnieli

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ♥♥

Sprawa 2:
ZWARIOWALIŚCIE!
Kiedy ostatnio zaglądałam na bloga, ewentualnie sprawdzałam statystyki, było tu jakieś 2,500 wejść, a teraz… ponad 4,500 :’)
Myślałam, że zacznę wrzeszczeć albo się popłaczę, jak to zobaczyłam, serio
KOCHAM WAS!

Sprawa 3:
Bardzo was proszę o szczerość w komentarzach ♥
To megaważne, bo naprawdę chcę wiedzieć, gdzie robię błędy, żeby móc się dla was poprawić ;)
Nie jestem specjalistką, tylko amatorką i naprawdę nie zagryzę za jakieś słowa krytyki :D

Sprawa 4:
Wiem, że się powtarzam, ale komentujcie
Ci, którzy piszą własne blogi chyba sami rozumieją, jakie to motywujące :3

No i sprawa 5:
Koniecznie piszcie, z kim jeszcze chcielibyście imagina :3 zrobię wszystko, żeby coś wymyślić

Love ya! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥